Od powstania styczniowego minęło już 160 lat. Przeglądając bogatą bibliografię traktującą o tym powstaniu, łatwo zauważyć, że polska historiografia tworzona przez ten czas skupiała się najczęściej na ocenie szans na sukces powstania, liczeniu strat po obu stronach i podsumowaniu skutków tej rewolucji. Powstanie 1863 roku owszem większych szans na sukces nie miało ale nie zapominajmy, że w przypadku jego oceny do dziś powtarzane są mity wymyślone przez...samych Rosjan.
Po pierwsze nieprawdą jest, że wojsko cara poniosło znikome straty w czasie walk a powstańców zginęło dziesięciokrotnie więcej. Rosjanie mocno zaniżali liczbę swoich zabitych a pomnażali straty przeciwnika, zresztą tak robią do dziś. Gwoli sprawiedliwości to Polacy też nie byli nieomylni w podawaniu strat bojowych przeciwnika i strat własnych. W końcu nawet największy znawca tego powstania Stefan Kieniewicz przyznaje, że prawdziwych danych raczej nie sposób ustalić.
A jeszcze lepiej w odniesieniu do podawanych strat rosyjskich zacytować anegdotę, którą opowiadali polscy weterani; „Pamiętam jeszcze z wojny wschodniej, że w biuletynach podawano zawsze wynik bitwy, że zginął tylko jeden kozak. Tymczasem u furty niebieskiej dobijał się tłum kozaków do nieba; zdziwiony św. Piotr pyta: „co wy za jedni i co was tak dużo?”, „ To my – odpowiedziano- męczennicy za wiarę i cara, którzyśmy w bitwie polegli takiej to ...”, „ Poszli precz! – powiada św. Piotr – oszusty, bo tam w tej bitwie zginął tylko jeden Kozak”
Drugi mit powstania 1863 roku to stwierdzenie o nim: „bój bez broni” czyli insurgenci z kosami, kijami, najwyżej z myśliwską lefoszówką (inaczej dwururką). Oczywiście można znaleźć było partie, szczególnie na początku rewolucji, uzbrojone źle. Niemniej jak na realia wojny partyzanckiej to Polacy byli nieźle uzbrojonym przeciwnikiem, często dużo lepiej wyposażonym niż armia rosyjska bo na pola bitewne potrafili dostarczyć wówczas najnowocześniejszą i najskuteczniejszą broń a także (co niemniej istotne) wojskowe oporządzenie i wyposażenie do prowadzenia walk partyzanckich. Być może to zadecydowało, że mimo dysproporcji sił powstanie trwało do jesieni 1864 roku.
Jak mogła się mieć rzeczywistość do dzisiejszego przekonania, że w 1863 roku Polacy byli nie uzbrojeni. To warto by się zastanowić czy tak samo rozumował carski piechur szturmujący pozycje „miatieżników”, który dobrze wiedział, że polski „sztucernik” ma broń, z której pocisk dosięgnie go już z odległości 1200 kroków od celu, zaś on- rosyjski „striełok” ma „jakąś” szansę by trafić przeciwnika gdy jest 300 kroków od niego. Zapewne nie pocieszało go, że po latach wszyscy powiedzą: „powstańcy styczniowi i tak nie mieli szans”.
Co do stwierdzenia: „powstanie w Królestwie Polskim” to jest ono nie do końca prawdziwe bo ciężkie walki toczyły się na terenie dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy a pieczęć Rządu Tymczasowego to wyobrażenie herbów Polski, Litwy i Rusi.
1. Pruski kawalerzysta i piechur z początku lat sześćdziesiątych XIX w.
Co wspólnego Prusacy mieli z powstaniem styczniowym? Bardzo wiele. Po pierwsze to Prusy zyskały najwięcej na „polskiej rewolucji” a Rosja po rewolucji 1863 roku zgodziła się na zjednoczenie Niemiec. Po wtóre na obrazkach przedstawiony jest pruski karabin Dreyse w wersji dla piechoty i w wersji kawaleryjskiej. Karabin iglicowy był wówczas swego rodzaju „wunderwaffe” i absolutnie nie była to broń dopuszczona do eksportu. Tymczasem gdy powstańcy z partii Langiewicza byli rozbrajani przez Austriaków jeden z oficerów odnotował posiadanie przez Polaków wielu sztuk nowoczesnej pruskiej broni czyli karabinów Dreyse. Ten i wiele innych faktów z powstania styczniowego stał się powodem późniejszych podejrzeń i spekulacji na temat roli jaką odegrały Prusy w wywołaniu powstania 1863 roku. Tak na marginesie to Karabin Dreyse słabo nadawał się do warunków wojny partyzanckiej, mimo że ładowanie go przez zamek zwiększało szybkostrzelność, można było prowadzić ostrzał z pozycji leżącej to jednak jego zasięg nie był imponujący, iglica „lubiła” się łamać a papierowy nabój zamakał i okazywał się bezużyteczny.
2. Żołnierz francuskiej piechoty z karabinem Chassepot. Aby połączyć powstanie z Francją nie trzeba czynić wielkich „łamańców myślowych”. Wszakże wszyscy powstańcy przystępowali do walki pokrzepiając się nadzieją nadejścia „braci Francuzów”. Oczywiście armia francuska ani myślała walczyć za Polaków, ale powstańcy styczniowi wcale nie byli ostatnimi, którzy zawiedli się w rachubach na pomoc z zachodu. Jedno wyjaśnienie Chassepot wszedł do armii francuskiej w 1866 roku a jego prototyp powstał w 1857 roku zaś w 1863 Francuzi używali broni systemu Lefaucheux i takich karabinów również używali nasi powstańcy chociaż i tak otrzymały one wspólne miano „angielski sztucer”.
3. Kawalerzysta armii USA z wielostrzałowym karabinem Spencer. Broń amerykańska wcale nie była obca polskim insurgentom. Prawda karabin opracowany w 1860 roku był bronią horrendalnie drogą podobnie jak Colt Navy ale były to konstrukcje bardzo udane i niezawodne. Nabywali je zamożni insurgenci ale na zdjęciach z epoki łatwo można dopatrzyć się obydwu tych egzemplarzy tej świetnej broni.
4, Oficyjer insurekcji 1863 roku. Stopnie oficerskie i podoficerskie były wyszywane czy raczej wyhaftowane na rękawach chociaż zdarzało się umieszczanie „szlifów” na kołnierzach. W obydwu przypadkach dystynkcje i mundury wykonywano w sposób...chałupniczy, chociaż nie brakowało też powstańców umundurowanych w zakupione sorty mundurowe np. austriackie. W tym przypadku krótka kurtka i krzyż na odzieży sugeruje formacje Żuawów śmierci Rochebrune’a, z tym tylko, że głowę przykrywa nie fez tylko podszyta barankiem konfederatka. W ręku legendarny Colt Navy; broń cenna więc zabezpieczana przed zgubieniem. Obok patriotyczno – religijna biżuteria. Używana przed i po powstaniu jako symbol oporu narodu wobec zaborcy.
5. Kolejny amerykańsko- angielski akcent w powstaniu styczniowym. Jednym z głównych bohaterów walk „jest” bo do dzisiaj eksponowany na muzealnych wystawach, zdjęciach i obrazach słynny „angielski sztucer”, ale nie zawsze był to angielski Enfield M 1853; bynajmniej.
Tak naprawdę na muzealnych wystawach jest broń francuska, niemiecka, austriacka, ale wcale nie rzadkim eksponatem jest amerykańska broń a dokładniej czarno prochowy karabin Spriengfield. Daleki zasięg, jak i parametry wystrzelonego zeń pocisku czyniły ten karabin naprawdę groźną bronią w rękach wprawionego strzelca.
Nie mniej istotnym rekwizytem powstania styczniowego jest wojskowy kaszkiet. Prawda; utożsamia się go najczęściej z wojną secesyjną (stąd na klamrze od pasa symbol US) ale tak naprawdę wojskowy kaszkiet nosili na głowach żołnierze wszystkich ówczesnych armii, również rosyjskiej. Jeszcze jedna ważna a eksponowana tu rzecz: indywidualne oporządzenie żołnierza. W 1863 roku kompletny mundur i oporządzenie wojaka było nawet nieco droższe niż dobry karabin. Co można o nim rzec? Części tego porządzenia były wykonane bardzo solidnie, w wielu przypadkach znalezione po ponad stu latach przez poszukiwaczy historii są świetnie zachowanymi artefaktami z czasów powstania styczniowego.
6. Rosyjski piechur z czasów powstania styczniowego. Na głowie beret zamiast kaszkietu (chociaż de facto ten ostatni był częściej używany przez Moskali w czasie walk na Lubelszczyźnie). Podstawowym wyposażaniem piechoty był karabin (Tuła bo produkowany w mieście Tuła) wzorów 1846 -1852- 1856 – 1857 – 1858 – 1860; szybkostrzelność to półtora salwy na minutę. Przy zachodniej broni wyglądało to kiepsko, ale to nie koniec mankamentów tej broni. W skrócie: konstrukcja mocno zacofana. Obok order świętego Jerzego z wstążką czyli najwyższe rosyjskie odznaczenie wojskowe przyznawane w Rosji do dziś.
7. Kozacy dońscy. Kawaleria kozacka to najczęściej wspominana formacja w czasie polskich powstań narodowych. Tak naprawdę to dragoni, huzarzy i inne rodzaje XIX wiecznej kawalerii kozakami pogardzali, podobnie zresztą carscy piechurzy; słusznie czy nie, ogólnie przypisywano im niską wartość w boju. W 1863 roku broń palna jaką regulaminowo dysponowali Dońcy była… gorzej niż fatalna, większe straty zadawali polskim insurgentom używając szabli (kozacka szaszka) i lanc czy nawet nahajek. Przede wszystkim to kozacy byli niezrównani jako zwiadowcy i oddziały rozpoznania terenu ale też w pościgu za rozbitymi partiami powstańczymi. Chociaż pokonanie polskich insurgentów bez udziału regularnej rosyjskiej piechoty i kawalerii byłoby niemożliwe to właśnie kozacy stali synonimem klęski powstań narodowych.
8. Piechur austriacki wyposażony w karabin Lorenz. Skoro przybliżone szacunki podają, że do walki z Moskalami sprowadzono jakieś 200 tysięcy „angielskich sztucerów” co oznaczało nowoczesną broń jaką używały wszystkie armie świata zachodniego to zastanawiające jak wiele zakupiono austriackich karabinów Lorenz. Na zdjęciach powstańców z 1863 roku (być może to przypadek) najczęściej prezentowany jest Jägerstutzen Lorenz.
Ten regulaminowy karabin armii (wtedy jeszcze) austriackiej był konstrukcją solidną chociaż ustępował broni francuskiej, angielskiej czy amerykańskiej. Miał jednak zasadniczą zaletę był tańszy, sprowadzić można go było szybciej a przy tym i tak wyraźnie przewyższał parametry broni rosyjskiej.
Tekst i rysunki
Marek Mazur
Nauczyciel historii